- Twórcy coraz częściej muszą się zmieścić w określonych ramach, niezależnie od tego, czy będzie to "Iredyński - reaktywacja", "Klasyka Żywa", czy rozmaite programy grantowe. W określonych ramach tworzy się wygodnie, takie projekty dają poczucie bezpieczeństwa, są dostatecznie finansowane, jednak po drugiej stronie jest pytanie o twórczość niczym nieograniczoną. Zupełnie niczym - mówi reżyser Jarosław Tumidajski przed premierą "Kreacji" Ireneusza Iredyńskiego w Teatrze Wybrzeże.
Jarosław Tumidajski reżyseruje na scenie Teatru Wybrzeże przedstawienie wg dramatu Ireneusza Iredyńskiego. To tekst o tym, jak potrzeba tworzenia i osobowość artysty zderzają się z promocją i innymi narzędziami wolnego rynku sztuki. Przemysław Gulda: Jak doszło do tego, że realizujesz na deskach Teatru Wybrzeże dramat Ireneusza Iredyńskiego? Czyj to był pomysł? Jarosław Tumidajski: Zaproszenie przyszło ze strony Teatru Wybrzeże. W czerwcu lub lipcu zeszłego roku jego dyrektor, Adam Orzechowski, zaprosił mnie na rozmowę i zapytał, czy byłbym zainteresowany realizacją któregoś z tekstów Ireneusza Iredyńskiego. Dodał, że przedstawienie byłoby częścią przygotowywanego razem z Uniwersytetem Gdańskim i Instytutem Badań Literackich przedsięwzięcia "Iredyński - reaktywacja". Dostałem całkowitą wolność co do wyboru tytułu. Po przeczytaniu kilkunastu dramatów Iredyńskiego (niektóre czytałem ponownie, inne po raz pierwszy) zdecydowałem si�