EN

27.06.2000 Wersja do druku

Bednarczyk i pasztet

Przez godzinę patrzyłem na feno­men prawie bezszelestnego po­łykania bólu. Żadnych wzrusza­jąco indyczych gulgotów w gardle. Brak rozpaczliwego tłuczenia czołem w ścianę z zimnej blachy. Nawet cie­nia chęci, by wstrząsająco rwać włosy z głowy. Kompletna nieobecność zwie­rzęcego skowytu, nieludzkiego krzy­ku, wiader łez i maniakalnego wzywa­nia imienia Pana Boga swojego nada­remno. Nic, prawie nic... Tylko słowa, cisza i słowa - te, jakby może powie­dział pewien mądry człowiek, krople ciszy spadające w ciszy. Jeszcze czarne okulary, co szczelnie otulają oczy - i to już wszystko. Tylko tyle, a przecież ona, nie kto inny, tylko ona - Shirley - zabiła kilkunastomiesięcznego chłopca. Nie chce być inaczej. Powiedziane jest krótko: nie zabijaj. Ale jakież, Panie Boże, mo­gą mieć znaczenie Twe kamienne ta­blice, coś je na początku naszych przegranych losów Mojżeszowi wrę­czył na górze Synaj, ile one tutaj wa­żyć mogą, skoro pozwol

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bednarczyk i pasztet

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 148

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

27.06.2000

Realizacje repertuarowe