Jest to najmniej różewiczowska ze sztuk Tadeusza Różewicza. Brak tutaj, tak typowej dla tego znakomitego autora - gęstej od poetyckich znaczeń atmosfery, jest za to wyraźna linia akcji, której nie uświadczysz w jego "Akcie przerywanym", czy w "Małej stabilizacji". Również różewiczowska ironia straciła swą zwyczajną delikatność, drwiące zbitki pojęć montowane są przez autora niemal brutalnie, atakują wyobraźnię widza wprost, bez osłonek, groteskowa tyraliera z cytatów, póz, kawiarnianych porzekadeł i stereotypowych westchnień. Zanim przecież zastanowimy się nad rzeczywistym sensem tej warsztatowej metamorfozy, kilka wprowadzających zdań o treści komedii "Spaghetti i miecz", z której premierą wystąpił niedawno Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy. Rzecz dzieje się niby we Włoszech i na pewno w Polsce, włoskość pierwszego aktu jest tu przecież chwytem umownym. Ubarwia tło i dostarcza poecie kilku egzotycznych rekwizytów, nie wp
Źródło:
Materiał nadesłany
Żołnierz Wolności nr 229