Teatr Dramatyczny w Warszawie jest zapewne serdecznie zaprzyjaźniony z Tadeuszem Różewiczem. Przypomnijmy tylko ciekawe przedstawienie "Kartoteki" i niemniej interesujące "Grupy Laokoona" na tej scenie. Ostatnio jednak teatr nie przysłużył się dobrze Różewiczowi, wystawiając jego komedię "Spaghetti i miecz". Nie dlatego, by wystawił źle, lecz dlatego, że wystawił niepotrzebnie. Nieautentyczność i wtórność satyrycznych sytuacji przemknięcie się obok tematu, kilka błyskotek w postaci udanych i zabawnych scenek, zupełny chaos kompozycyjny, pogłębiony przez teatr przestawieniem kolejności aktów - to wrażenie, jakie wynieśliśmy z przedstawienia, tej zresztą dość wczesnej komedii Różewicza (napisana w 1964 r.). A zastrzeżenia "pozaartystyczne"? Autor robi tu unik, asekurując się w programie przed atakami o szarganie świętości. Myślę, że ważniejsze jest to co widz odczyta ze sceny,choć i ów program jest przyczynkiem do przedstawienia
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki nr 32