Zapowiadanego przez organizatorów skandalu wokół "Dziadów" Radosława Rychcika nie było - dowiodła tego także debata, zatytułowana prowokacyjnie "Szarganie świętości". Było grzecznie - zarówno w teatrze, jak i podczas dyskusji.
Bez owacji na stojąco, ale ciepło przyjęła wrocławska publiczność środowy pokaz "Dziadów", spektaklu poznańskiego Teatru Nowego w reżyserii Radosława Rychcika. Batman i Joe Cocker Rychcik, który za "Dziady" dostał Paszport "Polityki", zwierzał się ze zmęczenia sukcesem: - To jest jak z melodią, którą się długo słyszy i z którą człowiek się męczy. I która z czasem zaczyna nabierać politycznego wymiaru. Reżyser używa do Mickiewiczowskich "Dziadów" klucza popkultury - Guślarzem jest Joker z "Batmana", swojego ducha wypatruje nie Pasterka, ale Marilyn Monroe, po gorczycy dwa ziarnka przychodzą upiorne bliźniaczki z "Lśnienia". Zosia, ta od motylka i baranka, ma sportową sylwetkę cheerleaderki, sam Gustaw przypomina młodego Joe Cockera. Złego pana ścigają duchy jego czarnoskórych niewolników, a Rollisonowa to wypisz wymaluj Mammy, czarnoskóra służąca z "Przeminęło z wiatrem". Jednocześnie Rychcik zawiera w swoim spektaklu hołd