W "Krytyce szkoły żon", napisanej z królewskiego poduszczenia, Molier przez usta Uranii w jej dialogu polemicznym z Klimeną tak oto ocenia swą komedię "Szkoła łon": "Jeśli mam mówić szczerze, uważam tę komedię za jedną z najzabawniejszych, jakie wyszły spod pióra jej autora!". Sama anegdota jest zresztą banalna, nicowana na wszelkie sposoby od stuleci w różnych komediach i farsach: (względnie) stary zazdrosny opiekun, bardzo młoda i naiwna, ale mająca swój sprycik wychowanica oraz przystojny zalotnik, no i oczywiście szczęśliwe rozwiązanie intrygi. Ale w ten stary mechanizm Molier wmontował nowe koło napędowe, poruszające i akcję i postaci w sposób równie nowy co zabawny: powiernikiem galanta Horacego, zakochanego w Anusi, uczynił jej zazdrosnego opiekuna Arnolfa, który sam chce się z nią ożenić. Arnolf dowiaduje się więc z "pierwszego źródła" o schadzkach zakochanych, o ich wszystkich perypetiach miłosnych, wiele te�
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 221