"Żołnierz królowej Madagaskaru" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.
Jeśli reżyser deklaruje, że będzie bronił prawa teatru do mówienia o niczym, to powinien mieć dobry pomysł na tę przemowę. Patent Tadeusza Bradeckiego na wystawienie wodewilu Juliana Tuwima "Żołnierz królowej Madagaskaru" wg farsy Stanisława Dobrzyńskiego wydaje się niestety chybiony. Publiczność zgromadzona w sobotę na premierze w Teatrze im. J. Osterwy broń Boże boków ze śmiechu nie zrywała. Radowała się szczerze tylko w kilku momentach wcale niekrótkiego spektaklu. Te chwile można policzyć na palcach jednej ręki, no, może dwóch. Snująca się po ścianach, nawiedzona poezją Asnyka Panna Sabina Moniki Domejko. Żywiołowy Kaziu "nie męcz ojca" Tomasza Bielawca. Sarkastycznie zdystansowany, gderliwy kamerdyner Jerzego Rogalskiego, którego zmuszono do rzeczy niebywałej u tego aktora - do śpiewania i to daje efekt komiczny sam w sobie. Malkontencki, prześmieszny w swym rozdrażnieniu aktor teatrzyku Arkadia Cabiński Henryka Sobiecharta, przypomina