Nic mogę napisać o tym przedstawieniu nie cofając się blisko o 18 lat (to jednak kawał czasu). Czyż zresztą nie sugeruje tego sam autor, a zarazem dostojny jubilat Józef Szajna sięgając powtórnie po "Boską Komedię", której inscenizacja nosząca tytuł "Dante" przyniosła mu światowy rozgłos? W 1974 roku realizacja w Studio była szokiem. Otworzyła przed teatrem nie wykorzystane dotąd przestrzenie. I to już od chwili wejścia do foyer, w którym witały widzów "żywe" rzeźby Charona i Cerbera. Chwilę później ożyją na scenie i przemówią. Wspaniale podzielona przestrzeń sceny i widowni, czytelne symbole krzyża, koła, drabiny. I wreszcie ta doskonała scena, w której śnieżnobiałe dziewice podchodzą do widzów z prośbą-wezwaniem: "umyj ręce". To wtedy rozpłynęła się granica między aktorem a widzem, sceną a widownią, teatrem a życiem. Właśnie ten moment pozostanie już na zawsze w mojej teatralnej pamięci... Dlatego z tak wielkim napięci
Tytuł oryginalny
Wspomnienie
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita 78