STAŁO się już natrętnym zwyczajem załatwianie przez inscenizatorów porachunków z teraźniejszością przy pomocy dzieł dawnych i dostojnych. Obawiam się, że dochodzimy na tym polu do poważnych nadużyć. Jeżeli wielkie dzieło przemawia żywo także dzisiaj, to dlatego, że zawiera treści ogólnoludzkie trwalsze niż określona epoka. Czy jednak trzeba koniecznie podkreślać grubą linią to, co się nam w tych utworach wydaje aktualne, a jest po prostu wieczne? Zostawmy widzom swobodę tych skojarzeń i nie narzucajmy ich na siłę. I raczej po prostu sprawdzajmy żywotność dawnych arcydzieł, przez wystawianie ich z uszanowaniem specyfiki. Inscenizatorzy, nawet ci szlachetnie pokorni wobec arcydzieł, wiedzą, że nie może się przy tym obyć bez ostrożnie robionych skrótów, nie naruszających zasadniczej substancji czyli zabiegów, które można by przyrównać do odkurzania mebli, albo do odprasowywania garniturów, proszę mi wybaczyć to krawieckie
Tytuł oryginalny
Granice przystosowania
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 168