"Żołnierz królowej Madagaskaru" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.
Kiedy ulizany populista Andrzej Lepper zostaje wicepremierem IV Rzeczypospolitej, farsowy, ramotliwy wodewil z czasów międzywojennych staje się hitową satyrą na dzień dzisiejszy. Przed premierą reżyser Tadeusz Bradecki zastrzegał, że żadnych współczesnych wtrętów w dziele Juliana Tuwima i Tadeusza Sygietyńskiego nie będzie, albowiem ta fantastycznie zwariowana farsa, jaką jest "Żołnierz królowej Madagaskaru" to samowystarczalny, znakomity materiał dla teatralnej zabawy - zabawy w konwencje. A jednak w pewnej chwili chciałoby się o Tuwimie krzyknąć: - Prorok czy co? Na przykład wtedy, kiedy prezes "Lilii radomskiej", mecenas Saturnin Mazurkiewicz, wdziera się za kulisy teatrzyku Arkadia, czyli do krainy Sodomii i Gomorii, aby ochronić młodego Władysława Mąckiego przed zgubnym wpływem długonogiej, frywolnej i obracającej mężczyzn wokół palca tancerki Kamilli. Saturnin za kulisy wpada z białą lilią - niczym z krzyżem - i z bogobojnym okrzyk