- Albo ma się teatr, albo spokój - mówi Maciej Nowak. W teatrze człowiek instytucja. W telewizji celebryta. Właśnie jedzie do Poznania. Do Teatru Polskiego - pisze Dawid Karpiuk w Newsweeku.
Wieść głosi, że Wilam Horzyca, kiedy go komuniści zdejmowali ze stanowiska dyrektora poznańskiego Teatru Polskiego, rzucił klątwę. Od jego odejścia przez sześćdziesiąt lat z okładem miało się tu dziać źle. Był 1951 rok. Horzyca nie mógł przewidzieć, że ledwo klątwa ustąpi, do Poznania przyjedzie Wielki Grubas. Tak mówi o sobie nowy dyrektor artystyczny Polskiego. Poznański teatr jednego słynnego grubasa już zresztą miał. Nazywał się Witold Noskowski, przed wojną był dziennikarzem i recenzentem teatralnym. Słynął z tego, że się bardzo pocił, a przy tym, jakby na przekór tuszy, z wielką subtelnością grał na fortepianie. Zostawił kilka pamiętnych bon motów. Oto jeden z nich: "Albo ma się teatr, albo ma się spokój". Niesłychanie się to nowemu dyrektorowi artystycznemu podoba. 1. - Bo teatr jest od robienia wrzawy - mówi Nowak. W pomarańczowych spodniach, trampkach i błękitnym kaszkiecie. Dwa metry wzrostu, waga słuszna, dłonie m