Debiut dramatopisarski Bohdana Drozdowskiego, sztukę pod tytułem "Kondukt", spotkała przygoda hałaśliwa, lecz paradoksalna; trochę bezsensowna i w gruncie rzeczy żenująca. Utwór, o którym tak głośno było przed rokiem w prasie i w świecie literackim, pozostał właściwie nieznany. Głośno było o tytule i o anegdocie, która posłużyła autorowi za punkt wyjścia i sytuacyjną scenerię sztuki. Mniej uwagi poświęcono temu, co autor Konduktu w tę scenerię wpisał i w jaki sposób to uczynił. Afera się skończyła (z wynikiem raczej pozytywnym dla Drozdowskiego), czas wreszcie zająć się "Konduktem" bez uprzedzeń i urazów, "Konduktem" - utworem dramatycznym, a nie przedmiotem sporów o prawa autorskie wyjściowego pomysłu. Czas tę sztukę naprawdę poznać i oddać jej sprawiedliwość. Myślę, że już to uczyniono. I nie na papierze, lecz w teatrze. Tak jest chyba najlepiej. Przedstawienie Jerzego Krasowskiego na scenie Teatru Ludoweg
Tytuł oryginalny
Wieniec do Konduktu
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 24