Debiut teatralny Bohdana Drozdowskiego poprzedziła groźna burza - w szklance wody. Kiedy pod koniec 1960 roku opublikował swój "Kondukt", został niecnie oskarżony, że buchnął temat od R. Kapuścińskiego. Rozpętała się w prasie i przed sądem wojna, nie tak święta, jak gorsząca, w której oberwało się tęgo - nie tylko obwinionemu. Dopiero z początkiem bieżącego roku autoratatywne orzeczenie ZLP w sprawie "Kapuściński contra Drozdowski" uwolniło tego ostatniego od przykrego zarzutu plagiatu. Pozostał przykry osad na naszych stosunkach publicystyczno-literackich. Istotą sprawy nie jest zapożyczenie, czy podobieństwo tematu. Hamlet czy Faust są genialnymi plagiatami - i nikt nie wini o nie ani Szekspira, ani Goethego. Bo ważne jest w literaturze nie ,,co", ale "jak". Dlatego nie dbajmy o oryginalność tematu i pytajmy tylko, jak go ukształtował nasz debiutant. Idzie tu o trumnę ze zwłokami zabitego w wypadku kopalnianym górnika, którą
Tytuł oryginalny
Debiut - w celu
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Polski" nr 234