EN

27.08.2015 Wersja do druku

Kibolski patriotyzm

- Ludziom teatru wydawało się ostatnimi czasy, że charakterystyczne dla państw głębokich peryferii ruchy mesjanistyczne, odgrywające rolę mechanizmu kompensacyjnego, umarły śmiercią naturalną. I już nie wrócą. Ale gdzie tam. Okazuje się, że nadal to wszystko fantastycznie funkcjonuje - mówi Jan Klata, reżyser i dyrektor Narodowego Starego Teatru w Krakowie, w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką w Newsweeku.

Newsweek: Czuje się pan okradziony z patriotyzmu? Jan Klata: Nie jestem na tyle głupio przekorny, żeby odpowiedzieć: "Nie, ale gdzieżby, skądże". Owszem, czuję się okradziony, bo patriotyzm został zawłaszczony przez wyznawców kultu martwych, a ja do nich nie należę. Wiem, że mówiąc to, skazuję się na wykluczenie, bo ktoś ośmiela się mówić inaczej, myśleć inaczej, czuć inaczej, kto nie wyznaje patriotyzmu trupiej czaszki, stawia siebie poza wspólnotą wyznawców wielkiej masakry. I przykleja mu się nalepkę, żeby jako nie patriota rzucał się od razu w oczy. Jaką nalepkę? - "Lewak" na przykład. Albo "leming", też na "l". A dlaczego nie "lemur", pytam? Przecież to lemury w drugiej części "Fausta" kopią grób. W Polsce aż roi się od lemurów. Mówi się, że Polską rządzą trumny. Nie, rządzą lemury. Rządzą czy będą wkrótce rządzić? - Rządzą. Rządzą naszą dyskusją. Narzucają nam swoje całopalne wizje, nieustannie ka�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kibolski patriotyzm

Źródło:

Materiał nadesłany

Newsweek Polska nr 35/24.08

Autor:

Aleksandra Pawlicka

Data:

27.08.2015