- Nie mam zbyt dużo wolnego czasu, bo odkąd przeszedłem na emeryturę, gram aż w trzech teatrach - mówi aktor.
Zaczynał karierę w fabryce samochodów, na szczęście w porę zakochał się w teatralnej scenie. Wciąż gra kolejne spektakle i cieszy się życiem u boku żony Hanny. Z nami wspomina młodzieńcze żarty zza kulis. Miał Pan być inżynierem, a został aktorem... - Po ukończeniu Technikum Budowy Silników Samochodowych dostałem nakaz pracy na Żeraniu, w Fabryce Samochodów Osobowych, gdzie pracowałem ponad dwa lata. Założono tam wówczas amatorski zespół teatralny pod patronatem Teatru Powszechnego i postanowiłem się do niego zapisać. Tak, to czysty przypadek, że jestem aktorem i do dnia dzisiejszego podkreślam, że nie nadaję się do tego fachu. Oczywiście wykonuję go w miarę uczciwie, sumiennie, nawet powiedziałbym - z pokorą! Zaczynał Pan w Teatrze Dramatycznym. Jak zatem trafił Pan do komedii? - To także zrządzenie losu. Zostałem zaangażowany do Teatru Dramatycznego i byłem przekonany, że jestem aktorem dramatycznym. Niestety, tak si�