Jedno wydaje się pewne. Miniony Rok Fredrowski, choć przyniósł sporo okolicznościowych imprez, nie wzbudził sporów o Aleksandra {#au#207}Fredrę{/#}. Sporów istotnych, podobnych tym, jakie niegdyś prowadzono z pasją i temperamentem, całościowych, a nie przyczynkarskich. Na miarę, powiedzmy, pojedynku {#au#102}Boya{/#} z {#os#44101}Kucharskim{/#} czy batalii Bohdana {#os#6222}Korzeniewskiego{/#}. Ale, na dobrą sprawę, można było się tego spodziewać. Dawno przecież o Fredrę przestaliśmy się spierać. A jeśli już tak się zdarza, to raczej w wąskim gronie badaczy, którzy "trzymają wartę" przy Fredrze, dając cenne nieraz, szczegółowe studia (dostarczyła ich także ubiegłoroczna sesja fredrowska na Uniwersytecie Wrocławskim, która zgromadziła fredrologów kilku pokoleń z profesorem Bohdanem {#os#44095}Zakrzewskim{/#} na czele). Z całym, należnym tym badaniom szacunkiem powiedzieć jednak trzeba, że rzadko wzbudzają intelektualne emocje, choć na
Tytuł oryginalny
Fredrowski Marivaudage
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1