EN

3.08.2015 Wersja do druku

Nie zmarnowałam 19 lat w Teatrze Horzycy

- Kiedyś nie miałam odruchów typu "jasna cholera, nie wyrobię się", "no ileż do cholery można pracować?". Teraz już mam i to jest dla mnie dzwonek alarmowy. W teatrze nie da się pracować na pół gwizdka - albo dajesz z siebie 200 procent, albo nie dajesz z siebie nic. Taka prawda - rozmowa z Jadwigą Oleradzką, z dyrektorką Teatru Horzycy w Toruniu, która w sierpniu przechodzi na emeryturę.

Grzegorz Giedrys: Zawsze mnie ciekawiło, skąd się wzięła pani ksywka "Giga". Jadwiga Oleradzka: Jest z dzieciństwa. Żeby było śmiesznie, imię "Jadwiga" istniało tylko w jeden sposób. Jak tata zamierzał na mnie nawrzeszczeć, wtedy mówił: "Jadwiga!" A Gigą nazywali mnie wszyscy - i w szkole, i na studiach, i w pracy. - W czasie Wilamów aktorzy mówili, że pani jest "Fioletowa". - Strasznie długo ubierałam się "na fioletowo". Prawie jak pani Wachowicz, choć może nie aż tak. Ale lubiłam ten kolor i miałam dużo takich rzeczy. Potem mi to trochę przeszło. Miłość do teatru to trudna miłość? - W jakimś sensie tak. Teatr jest strukturą niesłychanie wielostronną, a w ostatnich latach tak się zaczął zmieniać, że samo przywyknięcie do tempa tych zmian już jest pewnego typu trudnością. A jeżeli jest się dyrektorem teatru, gdzie stylistyki są z konieczności różne - wtedy jest na pewno niełatwo. Każdy ma jakieś swoje gusta, a dyrektor ta

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie zmarnowałam 19 lat w Teatrze Horzycy

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Toruń nr 177/31.07

Autor:

Grzegorz Giedrys

Data:

03.08.2015