Była rasową aktorką. Piękną kobietą. Elegancką i utalentowaną. Wielką damą. Żoną Tadeusza Janczara. Nazywał ją pieszczotliwie Dudeńką - aktora wspomina Witold Sadowy w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Z Dudą poznaliśmy się w roku 1950. Była studentką Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Ja już od pięciu lat na scenie. Próbowaliśmy w Teatrze Polskim Molierowskiego "Don Juana" w reżyserii prof. Bohdana Korzeniewskiego. Któregoś dnia, nieoczekiwanie, na próbie pojawili się studenci IV roku PWST. Zostali zaproszeni przez profesora Korzeniewskiego. Przejęli nasze role i zaczęli czytać tekst. Byliśmy zaskoczeni, nie rozumiejąc, o co właściwie chodzi. Okazało się, że mają to być wprawki aktorskie przyszłych kolegów. Szczególną uwagę zwróciłem wtedy na jedną z adeptek sztuki teatralnej, śliczną, smukłą, pełną uroku blondynkę, która wkrótce rozpocząć miała karierę w teatrze, jako liryczna amantka. Była to Małgorzata Lorentowicz. Z biegiem lat ze względu na warunki zewnętrzne z lirycznej amantki przeistoczyła się w doskonałą aktorkę charakterystyczną. Pomogły jej w tym szczególnie słodycze, któ