EN

13.02.1994 Wersja do druku

Sceny z życia kochanków

Kiedy ogląda się "Męża i żonę", to bar­dzo trudno zrozumieć dwie rzeczy: dlacze­go należy "uwspółcześniać", "odkurzać", "przewietrzać" {#au#207}Fredrę{/#}, albo odwrotnie - dlaczego należy udawać, że jesteśmy na początku XIX wieku, w epoce późnego sentymentalizmu i wczesnego romantyz­mu. Najsensowniej wydawałoby się dostrzec przede wszystkim to, że "Mąż i żona" to po prostu arcydzieło gatunku porównywal­ne np. z Mozartem i że niezależnie od te­go, czy jest interpretowane po staremu, czy po nowemu, nie może przecież zmie­niać swego wewnętrznego charakteru. Mo­że go natomiast w pełni ukazać, jeśli spektakl jest dobry, albo zamazać, jeśli przed­stawienie jest złe. Myślę, iż o tym, że wartość utworu tkwi w nim samym, wiedział doskonale Krzysz­tof {#os#694}Zaleski{/#}, choć nie oparł się też rozmai­tym pokusom, aby jednak "coś" z tym Fredrą zrobić. A to go trochę podkomento­wać, a to udowcipnić, a to pokazać, jak da­

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sceny z życia kochanków

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 265

Autor:

Andrzej Lis

Data:

13.02.1994

Realizacje repertuarowe