EN

20.07.2015 Wersja do druku

Wrocław. Zaskakujące zakończenie XI Brave Festival

Królestwo melodii Sony i Sanjally Jobarteh oraz eksplozja rytmu Balli Kouyaté. Finałowe koncerty tegorocznej edycji festiwalu porwały publiczność. Był to także wieczór niespodzianek. Tego, co działo się na scenie, nie było w programie.

Pierwsza niespodzianka polegała na tym, że wieczór koncertów finałowych Brave Festival 2015 rozpoczął się od projekcji filmu. Publiczność w Teatrze Polskim we Wrocławiu zobaczyła na ekranie rytuał Kumpo w wykonaniu gambijskiej grupy Kucha Kassem, która miała wystąpić we Wrocławiu, ale artyści nie otrzymali wiz. Później na scenie pojawiła się Sona Jobarteh (na zdjęciu), pierwsza kobieta profesjonalnie grająca na korze i kuratorka Brave Festival 2015, oraz jej ojciec Sanjally Jobarteh, jeden z największych wirtuozów tego instrumentu. Wspólnie występowali po raz pierwszy w życiu. Wykonali kilka pradawnych pieśni na korę, przekazywanych z pokolenia na pokolenie griotów. Nie był to tylko koncert instrumentalny. Czysty i głęboki głos Sony usłyszeliśmy m.in. w utworze "Jarabi", który wykonała już na otwarcie festiwalu. Teraz, bez współczesnej aranżacji, zabrzmiał nieco inaczej, ale tak samo poruszył widownię. Koncert miał zaskakujący p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał nadesłany

Data:

20.07.2015

Festiwale