- Chcę by potrzebna. Do końca, a nawet po końcu. Może by coś ze mnie wyjęli, jeśliby się nadawało? Skoro już zaistniałam to po coś - mówi aktorka Grażyna Barszczewska.
Zagrała pani wedle oficjalnej strony internetowej 150 ról w teatrze i filmie, ale mowa o rolach ważniejszych, a z tymi mniej ważnymi będzie grubo ponad 200. Jak jednak liczyć jedne z najnowszych pani ról w "Królowej Śniegu" na deskach macierzystego Teatru Polskiego w Warszawie? Gra pani w tej pełnej urody baśni aż cztery bardzo różniące się postacie. To jedna rola czy cztery? - Nie przywiązuję wielkiej wagi do buchalterii, ale raczej cztery. Zabawa jest przednia, te błyskawiczne zmiany kostiumów, charakteryzacji, postaci. Wszystko dzieje się w pięknej oprawie scenograficznej, muzycznej i bardzo dobrze się sprzedaje, podoba się dzieciakom, ale i dorosłym, bo to przecież niegłupia baśń. Dzieci wciągają się w akcję, czasem wkraczają na scenę. - Reagują żywiołowo, spontanicznie, ale nie tylko dzieci. Mój mąż, cywil przecież, zszedł po premierze do foyer, gdzie znajomi komplementowali moje cztery role, szczególnie Rozbójniczkę - ostrą panie