EN

28.10.1992 Wersja do druku

Kryminał śpiewany

W "Tosce" trup ściele się gęsto, a że każdy z przy­szłych nieboszczyków musi swoje odśpiewać, więc muzyki jest do syto, i to dobrej muzyki, bo Puccini to mistrz kantyleny i harmonizacji. Dyrygent, Tadeusz Wojcie­chowski, chyba lubi Pucciniego, bo się nawet trochę rozhulał i orkiestra chwilami stawała się krzykliwa - ze szkodą dla śpiewaków, bo ich zagłuszała...

Tak by można załatwić omówienie najnowszej pre­miery Teatru Wielkiego. By­łem na trzecim przedstawie­niu, a więc już po premie­rowej gorączce, po fecie, po kwiatach i gratulacjach. Zachwytu nie dostrzegłem. Był jakiś chłód między sceną a widownią. Skąd się brał? Może artyści nie zdo­byli się tym razem na tę dozę koncentracji, jaka jest niezbędna, by publiczność rozgrzać? Może dzisiejsza publiczność nie akceptuje Pucciniego - albo nie lubi "Toski:"? 'Bo niby wszystko było jak trzeba: dekoracje Mariusza Chwedczuka maje­statyczne i ponure, jak kli­mat tego dramatu; kostiumy Xymeny Zaniewskiej strojne i tak jak zrośnięte z posta­ciami. Toska przebiera się trzy razy i wspaniale zamia­ta trenem; Scarpia wysztafirowany jak romantyczny play­boy; damy w tle jak z prze­glądu mody i tylko Cavaradossi jak sankiulot. Klaus Wagner wyreżyserował tę operę z absolutną precyzją. Każda postać ma trzy wy­miary: zakrystian kuleje, Spoletta się skrad

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kryminał śpiewany

Źródło:

Materiał nadesłany

"Życie Codzienne" nr 55

Autor:

IBIS

Data:

28.10.1992

Realizacje repertuarowe