EN

26.10.1992 Wersja do druku

Potęga rozumu

Każdy ma swoją idealną "Toskę". Dla jednych to niezrów­nana kreacja Marii Callas, dla innych przedstawienie w War­szawie z Teresą Żylis-Garą, najmłodsi preferują letnią transmisję z Rzymu. Na szczę­ście każdemu podoba się co in­nego i nie ustalono parame­trów wzorcowej interpretacji. Prób jednak było tak wiele, że każda kolejna premiera narażona jest na niebezpieczeń­stwo porównań. I każdy dyrektor wie, że dzięki "Tosce" będzie miał komplet na widowni, ale po premierze zaczyna ro­zumieć, co to znaczy prowadzić teatr w dobie telewizji sa­telitarnej, wideo i kompaktów, dzięki którym widz obcuje ze sztuką operową w najlepszym wykonaniu.

Warszawska "Tosca" nie jest właściwie kolejną próbą, lecz przeniesieniem łódzkiej insce­nizacji sprzed kilku lat wraz ze wszystkimi jej wadami i zale­tami. Reżyser Klaus Wagner sta­ra się żyć w zgodzie z tradycją, zachowując rzymskie realia ak­cji, ale chciałby odczytać operę na swój sposób. Wychodzi z te­go rzadko spotykana w teatrze mieszanka sukcesów i porażek reżyserskich. Bardzo ciekawy jest na przykład pomysł ujęcia II aktu w dwóch planach - sa­li balowej i piwnic Pałacu Farnese. Przyjąwszy jednak taki punkt wyjścia Klaus Wagner musiał rozegrać najbardziej dramatyczne wydarzenia na nie­wielkiej przestrzeni, wykorzy­stując do granic absurdu jeden rekwizyt - łóżko, by za chwile błysnąć talentem inscenizacyj­nym w scenie zabójstwa Scarpii. Początek III aktu robi wra­żenie swym rozmachem, ale na największej scenie operowej świata Cavaradossiego rozstrze­lano tym razem gdzieś w kącie. I tak oto toczy się całe przedsta­wienie oz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Potęga rozumu

Źródło:

Materiał nadesłany

"Rzeczpospolita" nr 252

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

26.10.1992

Realizacje repertuarowe