EN

12.06.1995 Wersja do druku

Kolonia karna w Operze Narodowej. Bardzo niegroźna machina

Kiedy pod koniec lat 60. Joanna Bruzdowicz pisała swój dramat mu­zyczny inspirowany "Kolonią karną", w opowiadaniu Franza Kafki odnajdy­wała analogie do okrutnej rzeczywisto­ści stworzonej przez XX-wieczny fa­szyzm. Prapremiera opery miała się od­być w Pradze, lecz nie doszło do niej (jak mylnie podałem w piątkowej "Rzeczpospolitej"), bo wydarzenia 1968 r. w Czechosłowacji, po raz kolej­ny udowodniły, że totalitaryzm nie jest cechą właściwą wyłącznie dla narodo­wego socjalizmu. Tej politycznej aktu­alności szukano później w "Kolonii karnej" na scenach francuskich i belgij­skich. Od czasu ostatniego jej wysta­wienia w 1986 r. wiele jednak się zdarzyło. Padły systemy budujące swą po­tęgę na obozach i łagrach. I choć w świecie nie panuje wyłącznie rów­ność i demokracja, o totalitaryzmie i przemocy wiemy dzisiaj znacznie wię­cej, niż potrafił opowiedzieć i przewidzieć Franz Kafka. Opera zresztą nie lubi politycznej aktualności, ch

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kolonia karna w Operze Narodowej. Bardzo niegroźna machina

Źródło:

Materiał nadesłany

"Rzeczpospolita" nr 133

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

12.06.1995

Realizacje repertuarowe