Pol Quentin, który dla Barraulta opracowywał "Zamek", twierdził, że adaptacja stanowi problem, z którego nigdy nie ma typowego wyjścia. Trzymać się kurczowo tekstu, czy swobodnie go przekształcać? Przerabianie jednego utworu na inny musi go zmieniać. I to jest nieuchronne. Chodzi o to, by rezultat do jakiego się zmierza był identyczny: przekazanie publiczności odczuć wiernych oryginałowi. Jest to, jakby mogło się wydawać, założenie tak oczywiste, że aż banalne. I nie ma potrzeby przypominania go. Zwłaszcza fachowcom. A przecież... nie wszystkim.
Pan Henryk Baranowski, polski reżyser, prowadzący własną placówkę teatralną w Berlinie, wystawił na scenie Teatru Szwedzka 2/4 - "Zamek" Franza Kafki. Jak wiadomo, w oryginale jest to dość gruba powieść, ale dla potrzeb teatru była przysposabiana wielekroć, przede wszystkim przez Maxa Broda, a następnie innych adaptatorów wychodzących z "kanonicznego" tekstu Broda (vide: cytowany na wstępie Pol Quentin). Pan Baranowski posłużył się własną transpozycją sceniczną znakomitego dzieła. Jednak - i tu nastąpiło pewne nadużycie - nie jest to żadna "adaptacja", jak mylnie informują program i afisze, ale szereg swobodnych komentarzy do utworu, którym posłużono się jako tytułem przedstawienia. ' Każdy ma prawo do swobodnego snucia myśli na dowolny temat. Od niedawna nawet do publicznego upowszechniania tych dywagacji, bez jakichkolwiek ograniczeń administracyjnych. Ale byłoby np. nieprzyzwoitością własne, swobo