Wczoraj zbuntowani aktorzy Lubuskiego Teatru starli się ze swoimi koleżankami i kolegami, którzy trzymają stronę dyrektora. Tego kabareciarz z grupy improwizacyjnej Fruuu chyba by nie wymyślił. Choć też ma zajęcia w Krzywym Kominie, dokąd zaprosili wczoraj media zbuntowani pracownicy Lubuskiego Teatru.
Najpierw Wojciech Brawer - przewodniczący Komisji Zakładowej Związku Zawodowego Aktorów Polskich przy Lubuskim Teatrze wraz z koleżankami przedstawili listę zarzutów, które znalazły się w skardze na dyrektora Roberta Czechowskiego, wysłanej w marcu do urzędu marszałkowskiego, który teatr prowadzi. Znalazły się tam m.in.: demontaż zespołu aktorskiego, nie realizowanie linii programowej, zwalnianie aktorów bez uzasadnienia, wrogie nastawienie do związkowców, do tego mobbing. - Aktorkom po 30. roku życia dyrektor mówi wprost, że są stare - relacjonowała aktorka Marta Frąckowiak. - A zwalnianej 60-latce powiedział: Wiesz, ile jest pięknych, młodych i zdolnych na twoje miejsce? Związkowcy byli też zdziwieni, że urząd marszałkowski pod koniec maja odrzucił ich skargę. - Taka sytuacja, kiedy aktorzy są lekceważeni przez dyrektora i urząd, to jest coś niedopuszczalnego - mówił Julian Mere, przewodniczący Zarządu Głównego ZZAP w Warszawie.