Stary problem: czy dziwne ukazywać przez dziwniejsze, czy przeciwnie: uznać, że nic tak nie podkreśla absurdu jak realizm. Toczono kiedyś takie dyskusje, zwykle przy okazji Witkacego. Był słynny wywód Puzyny i anegdota o koniu: jeśli do knajpy wchodzi koń i zamawia setkę, to jest to oczywisty absurd; jeśli koń jest zielony, a knajpa kubistyczna, to znaczy, że wszystko jest dozwolone, czyli że nic nie ma sensu. A w końcu, jeśli absurd ma nabrać mocy znaczenia, musi odwoływać się do jakiegoś porządku. Nic nie jest tak ściśle logiczne jak logika absurdu. Tak by się przynajmniej zdawało, a w każdym razie taki sposób myślenia stał się już na tyle oczywisty czy nawet banalny, że mógł się pojawić w telewizyjnym omówieniu "Zamku" Kafki. Nie wiem tylko, czy argumenty dobre przy Witkacym równie dobrze stosują się do Kafki. Pomijam różnicę klasy literackiej, rzecz w poetyce, która wyzwala nieskończone metafory nie odrywając się od reali
Tytuł oryginalny
Nie tupać
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 11