Dzieło scenografów, jako współtwórców teatralnego widowiska kwituje się często w krytykach i recenzjach jednym zdaniem. Obecnie znalazła się okazja do pełnej rehabilitacji scenografii, do zwrócenia uwagi na tę właśnie część teatralnego wysiłku twórczego, która na ogół uchodzi za marginesową i wtórną. Mowa tu o dekoracjach i kostiumach, które aż w dwu warszawskich przedstawieniach zyskały poklask widowni: w "Hamlecie" i "Marii Stuart". Te dwa niewątpliwe arcydzieła literackie, uchodzące już od dawna za probierz teatralnego i aktorskiego kunsztu i przechodzące przez pokolenia widzów w najprzeróżniejszych formach i postaciach utraciły omal całkowicie swój własny, literacki kształt na rzecz realizatorów teatralnego widowiska: stały się pretekstem do wszelkiego rodzaju aktorskiego, reżyserskiego i inscenizatorskiego eksperymentatorstwa i komentarza w takim stopniu,że współczesny młody widz często nawet nie wie, kim byli
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Ludowy nr 12