- Nigdy nie należałam do trzonu zespołu, który był i jest grupą. Przyszłam kilka lat temu do teatru - instytucji. Szanuję te relacje, bo są piękne, ale teatr traktuję jako miejsce pracy. Grupa artystyczna ma swoją wizję, przyzwyczajenia. Uczymy się wzajemnie i próbujemy pogodzić zespołowość grupy artystycznej z instytucją. Czy się uda?... Mam duże wsparcie wśród kolegów z pracy - z Małgorzatą Grupińską-Bis, dyrektorką Teatru Ósmego Dnia, rozmawia Stefan Drajewski z Polski Głosu Wielkopolskiego.
Została pani dyrektorem teatru, który poznała Pani najpierw jako widz. Potem nadzorowała go z ramienia Urzędu Miasta. Potem pracowała Pani na różnych szczeblach w teatrze. Czy takie doświadczenie ułatwia, czy utrudnia dyrektorowanie? Małgorzata Grupińska-Bis: Na pewno jest to doświadczenie bardzo ważne. Zaczynałam od organizacji produkcji wydarzeń. Problem może pojawić się wtedy, kiedy ktoś z tak zwanego "dołu" staje się szefem dla kolegów, z którymi wcześniej łączyły go odwrotne albo inne relacje. Ale uważam, że takie doświadczenie jest niezwykle cenne i pożądane. Jeśli ktoś zna teatr od podszewki, a nie odbije mu woda sodowa, to gwarantuje dobre zarządzanie. Małgorzata Grupińska-Bis: Zwłaszcza, że wtedy lepiej zauważa się braki lub punkty, w którym ta instytucja funkcjonuje nie tak, jak powinna. Wtedy wyraźniej widać, nad czym popracować... Jest nas 15 osób, na niecałych 13 etatach. Robimy nie mniej niż 70 imprez rocznie.