W niedzielę scena w Wojewódzkim Domu Kultury na kilka godzin zapłonie. Wejdą na nią artyści z przebojowej i święcącej nieustanne triumfy grupy Pożar w Burdelu.
Powstanie i żywot tego zespołu jest wyjątkowy - uformowali się dwa i pół roku temu z inicjatywy varsavianisty Macieja Łubieńskiego i dramatopisarza Michała Walczaka. - Jeden krytyk przyszedł tuż przed. Misiek, barman z Chłodnej, go nie wpuścił i jeszcze mu powiedział, że na przedstawienia Burdelu trzeba przychodzić dużo wcześniej. Krytyk nie dość, że się nie obraził, to jeszcze napisał bardzo miły tekst - wspominała niedawno na łamach "Dużego Formatu" Monika Babula, grająca w spektaklach. Od dwóch i pół roku sieją artystyczny ferment na scenie warszawskiej i popłoch wśród tamtejszych notabli. Nie chcieli być zwykłym teatrem, ale grupą artystów tworzących ni to teatr, ni to kabaret, ale na pewno coś nowego i niezwykłego. I udało się. Występy Pożaru w Burdelu, które najpierw artyści organizowali w warszawskim Klubie Komediowym "Chłodna", szybko zaczęły przyciągać tłumy widzów. Dziś są zapraszani na sceny w całym kraju. Ale