Uwaga, nie tylko panie! Paweł Stachowiak, którego głos i gitarę słychać w "Ławeczce", przebojowym spektaklu Lubuskiego Teatru, da wkrótce recital! - Jestem zwolennikiem tzw. ciszy w muzyce. To danie możliwości wybrzmienia ciszy pomiędzy dźwiękami - mówi w rozmowie ze Zdzisławem Haczykiem.
W "Ławeczce" stajesz się jakby trzecim aktorem na scenie - obok postaci granych przez Tatianę Kołodziejską i Janusza Młyńskiego. Skąd pomysł, by klimatyczną muzyką wykonywać podczas tego spektaklu w Lubuskim Teatrze na żywo? - Sam pomysł i zarazem propozycja, abym stworzył muzykę do "Ławeczki" padła od dyrektora teatru Roberta Czechowskiego, także reżysera spektaklu. Twój wcześniejszy zespół nazywa się System Subtelny. Skąd ta subtelność? Nigdy nie ciągnęło cię do ostrzejszych akordów? - Jestem zwolennikiem tzw. ciszy w muzyce. To danie możliwości wybrzmienia ciszy pomiędzy dźwiękami. Można odnieść to do piosenki Simona i Garfunkela - "Sound of Silence". A poza tym i tak czasem mocniej uderzam już w struny gitary. O twojej twórczości pisze się: "hipnotyczny dźwięk gitary, piękne poetyckie teksty, przejmujące interpretacje..."... Musisz łamać kobietom serca! - Na pewno nie dźwiękiem... Jeżeli już, to z racji tego, ż