EN

1.12.1960 Wersja do druku

MELOKINODRAM

Dźwignięty został kolos i ten kolos runął na sce­nie. Działo się to w oczach publiczności,a trwało przeszło trzy go­dziny, od dziewiętnastej trzydzieści do dwudziestej trzeciej. Z kwadransu na kwadrans Szekspir przeobrażał się w jakąś spotworniałą operę wagnerowską zagraną dla żar­tu,gdzie wszystko jest zatraceniem miary,sensu, i smaku. To ma swoją nazwę: widowisko. Po raz pierwszy odczułem w teatrze z taką siłą urąg­liwy sens tego słowa. Co to jest? Jak to najkrócej określić? Melokinodram,a więc rzecz poetycka z mu­zyką i kineformami. Taka luksuso­wa rewia kostiumowa,a do tego wystawiona z wściekłą powagą,któ­rą być może znały jedynie dawne teatry konwiktów jezuickich. Gdyby choć przez chwile w to uwierzyć trzeba by przypuścić natychmiasto­wy koniec sceny. Bo Szekspir jeśli chcecie wiedzieć,to demon teatru który może utaić się na lata całe,ale czasem rozpętuje żywioły i wte­dy już nie ma czasu na ucieczkę.Następuj

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na proscenium ( 4 pretensje o "Makbeta")

Źródło:

Materiał nadesłany

Współczesność nr 23

Autor:

Bogdan Wojdowski

Data:

01.12.1960

Realizacje repertuarowe