EN

4.03.1973 Wersja do druku

Po Wyspiańskim, po Schillerze - Konrad Swinarski

Na zaproszeniu uwaga - "miejsce nie numerowane, początek przedstawienia o 19.15". Już od 18 mrowiło się w przedsionku, portierzy strzegli schodów, w mrocznej poświacie półpiętrza czerniała plama nabożnego obrazu, pod nim złachmaniony dziad wpatrywał się martwym spojrzeniem w czekający tłum. Czekało ich trzystu, bo tylko tyle mogła pomieścić widownia, zmniejszona o połowę dekoracyjnymi zabiegami Swinarskiego, o których plotki krążyły teraz w tłumie. Że przez całą salę teatru rozciągnięto wielki podest, że część akcji rozgrywać się będzie w foyer, gdzie widzowie będą musieli stać. I to przez godzinę. Że jako młody Rollison wystąpi kaskader, który wyskoczy z okna teatralnego (II piętro) na ulicę. Że Zosia, co "nie zaznała miłości ni razu", dziś zazna przecież jej goryczy. Portierzy odstąpili od schodów, w uchylonych oknach na foyer siermiężni skrzypkowie podgrywali już pierwsze takty melodii zadusznej, na środku hallu wznosi si

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Po Wyspiańskim, po Schillerze - Konrad Swinarski

Źródło:

Materiał nadesłany

Kultura

Autor:

Witold Filler

Data:

04.03.1973