"Transmigrazione di fermenti d'amore" w reż. Leszka Bzdyla i Katarzyny Chmielewskiej w Teatrze Dada von Bzdülöw w Gdańsku. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.
Jakkolwiek rozpatrywać by temat sztuki, wszystko sprowadzało się do zagadnienia miłości, pojętej przez pryzmat oddziaływania na siebie ludzkich ciał, doznających uniesień energii. Od dawna już podejrzewałam Leszka Bzdyla, że czaruje świat po to, aby mieć wielki ubaw z niego. Nie nazwałabym tego prowokacją, raczej sprawdzaniem teorii, które w artystycznym świecie mają rację głosu i ruchu. Punkt wyjścia, jaki obrał parę miesięcy temu, dozując informacje o nadchodzącej premierze, również mieści się w pogodno-surrealistycznym stosunku artysty do świata widzianego. "Zapraszamy widzów do teatru, w którym mówi się po włosku, czyli w języku, który już nic znaczy, bufonada i klaunada mieszają się z intymnością, a temperatura uczuć zależna jest od kierunku wiatru." Zatem pełna obstrukcja piękna, aby o pięknie móc się na nowo wypowiadać i nadać mu sens kolejnych pozorów. Zawieszenie w próżni, na które pozwala tylko piękno. Estetyzacja.