EN

20.12.2014 Wersja do druku

Teatrzyk nasz powszedni

W "Newsweeku" tekst "Teatr zaprasza na happy hours" - o tym jak to teatry walczą o widza, bo ten jest coraz bardziej w cenie. Swoją drogą, jaka to cena, skoro, jak pisze "Newsweek", stołeczny Teatr Studio rozdawał bilety za złotówkę. Przebił nawet Stary Teatr, który kusi widzów ceną dwóch złotych. Widać na tyle wycenia swe co niektóre spektakle. Ale jest to również smutny tekst o widzu coraz bardziej rozwydrzonym, chamskim, prostackim, który nie tylko drze się do komórki "Nie mogę gadać, w teatrze jestem!", ale i rzuca w stronę aktorów niewybrednymi komentarzami - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

"Ty, wyruchaj ją" - usłyszał Grzegorz Małecki podczas spektaklu "Kształt rzeczy". W czasach Szekspira publiczność (tworzyli ją marynarze, tragarze, handlarze, piraci i prostytutki) potrafiła rzucać w aktorów zdechłymi psami, kotami i szczurami. Ale czy oznacza to postęp? Choć pewnie tak, bo jednak znaleźć teraz zdechłe zwierzę łatwo nie jest... Na naszych oczach, a moich na pewno, teatr przestaje być świątynią sztuki; kiedyś, ubrawszy się elegancko, szło się doń po duchową strawę, teraz coraz częściej chodzi się w byle czym po byle rozrywkę. Coraz trudniej dyrektorom utrzymać ambitne spektakle na afiszu; gawiedź, chowana na paranienormalnych kabaretach coraz bardziej chce rechotać i w teatrze. A ten nie jest bez winy. Aktorzy celebryci, którzy mają wszystko (ze swego życia) na sprzedaż, spektakle, realizatorzy stawiający na prowokację, a nie smak i sens. W Starym Teatrze, jak słyszałem (bo omijam wielkim łukiem) siada aktor calusie�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatrzyk nasz powszedni

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski online

Autor:

Wacław Krupiński

Data:

20.12.2014