Była jedną z największych indywidualności aktorskich polskiego teatru. Nazywano ją polską Eleonorą Duse. Tadeusz Boy-Żeleński zachwycony jej osobowością i talentem tak pisał o niej, kiedy pojawiła się w Warszawie w latach trzydziestych: "Wśród młodego pokolenia aktorek Eichlerówna jest chyba jedną, prawdziwie godną spadkobierczynią ostatnich wielkich tragiczek polskich miary Stanisławy {#os#18606}Wysockiej{/#} i Ireny {#os#17750}Solskiej{/#}". A Kazimierz Wierzyński - poeta, prozaik, eseista i długoletni krytyk teatralny przedwojennej "Gazety Polskiej", po {#re#}"Cydzie"{/#} Corneille'a w Teatrze Narodowym w Warszawie w roku 1935 tak odnotował swoje spostrzeżenia: "Sercem przedstawienia była Irena Eichlerówna w roli Szimeny. Postać ta rosła w miarę gry, aż przysłoniła swoją osobowością innych wykonawców i cały spektakl. Jest to kreacja dawno niewidziana, pełna prawdziwej, głębokiej sztuki. To arcydzieło gry naprawdę niezapomnianej. No i głos
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Łódź nr 259