Z Małgorzatą Sikorską-Miszczuk o jej sztuce "Kobro" rozmawia na łamach Dialogu Justyna Jaworska.
Leży między nami książka Niki Strzemińskiej "Sztuka, miłość, nienawiść", która była dla ciebie ważnym źródłem przy pisaniu o Katarzynie Kobro. Mam nawet wrażenie, że wyszła ci sztuka raczej o córce niż o matce. - Źródeł miałam więcej, sama Nika napisała dwie książki o rodzicach, przeczytałam też Marzeny Borzymowskiej "7 rozmów o Katarzynie Kobro", przeczytałam różne artykuły. Ale ta książka Niki była najważniejsza, fakt. Zabolała mnie. Dla mnie historia Katarzyny Kobro to historia o wyborze bycia artystą oraz o jego konsekwencjach. I dlatego na scenie to Nika Strzemińska jest główną bohaterką, przez nią przechodzi niejako wątek detektywistyczny, bo to ona próbuje się dowiedzieć, co się stało z jej rodzicami. Ale ujęłabym to tak: Kobro jest jak kamień wrzucony do wody, Nika jest jak fala po matce. Za każdym razem, kiedy wybieram postać centralną dla sztuki, czy piszę o Ulrike Meinhoff, Marcie Kubiśovej, Katarzynie Medycejs