EN

8.12.1996 Wersja do druku

Smutny kram Glińskiej

Młoda, utalento­wana warszawska reżyserka Agniesz­ka Glińska miała szansę zadomowić się na stałe w świa­domości krakowskiego widza. Do dziś wszyscy podzi­wiają udane, debiutanckie "Niebo--Piekło" Prospera Merimee, pokazy­wane na Małej Scenie Starego Te­atru. Najnowsze przedstawienie, insce­nizacja "Kramu Karoliny" Michela de Ghelderode'a, przynosi jednak smutne rozczarowanie. Glińska po­stanowiła tym razem pokazać inną stronę ludzkiego życia i odmienny typ teatru - jarmarczną budę, w której nie dość że nie ma miejsca na religijne rozważania ani świato­poglądową prowokację, to, zważyw­szy pretensjonalność tekstu Ghelderode'a, nie istnieje nawet szansa na ciekawe przeżycie teatralne. Bohater przedstawienia, Boraks (dobra rola Andrzeja Grabowskie­go), nie kocha już swoich maneki­nów, gdyż nie przynoszą zysków. Chce je wystrzelać, ale jako czło­wiek sentymentalny postanawia się najpierw upić. Nie wie, że ożywione manekiny szyk

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Smutny kram Glińskiej

Źródło:

Materiał nadesłany

Czas Krakowski nr 49

Autor:

Bożena Gierat-Bieroń

Data:

08.12.1996

Realizacje repertuarowe