EN

13.04.1990 Wersja do druku

Przy czerwonym stoliczku

Stara prawda, że najgroźniejszą bronią jest śmiech. Równie stara, że dobry dowcip zależy od pomysłu. Od przystosowania do momentu, miejsca i nastroju. To samo dotyczy teatru. Najpierw liczy się pomysł i przewidziana reakcja publiczności. Potem wykonanie. Tak bywało i w czasach kiedy żartować było najbrudniej. Festiwal teatrów studenckich w 1970 roku. Każdy zespół musi obowiązkowo wykonać jakiś osobny spektakl albo etiudę; dla uczczenia stulecia urodzin Lenina. Warszawska Sigma zadowala się odczytywaniem opowiastek o dobrym dziadku Leninie, napisanych dla radzieckich dzieci przez Zoszczenkę, który to zbiorek stał się wówczas - z zupełnie innego powodu niż zamierzony przez wydawców - absolutnym bestselerem. Łódzki Teatr 77 wystawia pantomimę o Wodzu Rewolucji. Z okrzykami: hej ruup! wyrzucani są ze sceny kolejni wrogowie ludu, po czym zespół chwyta przyglądającego się tej akcji kolegę grającego Lenina i unosi do góry w akcie apoteozy, a na to

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przy czerwonym stoliczku

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 88

Autor:

Jan Kłossowicz

Data:

13.04.1990

Realizacje repertuarowe