EN

12.04.2002 Wersja do druku

Treliński, czyli Małysz... opery

Głośno ostatnio w polskich mediach o młodym Mariuszu Tre­lińskim - reżyserze filmowym, który szansę na sukces odnalazł jednak w teatrze operowym. Sy­tuacja przypomina szum wokół mistrza skoków narciarskich Ada­ma Małysza. Po chudych latach, po całkowitym regresie w polskiej reżyserii operowej pojawił się ktoś, kto chce z całym impetem dołączyć do pierwszej ligi. O ile jednak w przypadku sportu efek­ty tych starań są precyzyjnie mie­rzone na zawodach, o tyle w sztu­ce na efekty trzeba czekać nie­kiedy latami... Światowe objawienie? Od poważnej "Polityki" po lek­ką, łatwą i podobno przyjemną prasę kolorową przetaczają się informacje mające przekonać czy­telników, że Mariusz Treliński jest objawieniem światowej ope­ry, a o jego realizacje zabiegają najsłynniejsze teatry. Według niepotwierdzonych doniesień, Polak ma wyreżyserować m.in. galowy koncert w Metropolitan Opera i przygotować premierę "Damy Pikowej" Piotra Czajkowskiego z

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Treliński, czyli Małysz... opery

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Szczeciński nr 72

Autor:

Maciej Deuar

Data:

12.04.2002

Realizacje repertuarowe