Zanim pan Kazimierz Barczyk, przewodniczący Sejmiku Województwa Małopolskiego, wręczył dyrektorowi Teatru im. Juliusza Słowackiego Krzysztofowi Orzechowskiemu gustowne pudełko z medalem Polonia Minor, czujnie rzekł: "Jeszcze jestem przytomny", czy jakoś tak.
Na widowni dało się wtedy usłyszeć szept obywateli znających najbliższą przyszłość: "Złe początki nieuchronnego...". Było już po wierszach. Po raz 462. była niedziela, wybiła 13 i na Krakowskim Salonie Poezji znów skończył się czas słuchania języka innego niż codzienny. Panie: Anna Polony oraz Urszula Popiel - zamilkły, przeczytawszy wiersze z ostatniego tomu Julii Hartwig, wyróżnionej Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej. Halina Jarczyk i Michał Wierba przestali grać jazz dyskretny. Ona - na skrzypcach, on - na fortepianie. Cóż mogę powiedzieć? Przytoczę cokolwiek: "Miłości moja gdzie jesteś / za kim tęskniłaś i za czym tęsknisz jeszcze / jakiego pragniesz ukojenia". Kilka słów obezwładniająco banalnych. I pani Polony, która uczyniła z tego fantastyczną przepaść. I tak ze wszystkim, co panie aktorki czytały, a co pani Hartwig zanotowała. Tak właśnie - "zanotowała". Gdzieś pomiędzy pierwszą a drugą kawą albo między czymś in