EN

7.11.2014 Wersja do druku

Głodowe pensje ludzi kultury

- Ja rozumiem, że jesteśmy społeczeństwem na dorobku, wszystkim jest ciężko w czasach płynnej nowoczesności. Ale bez kultury rozwój gospodarczy nie ma sensu - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Znajoma, która zajmuje się projektami międzynarodowymi w dużej instytucji kultury, opowiadała mi, jak sobie radzi finansowo. Otóż od lat nie było w jej instytucji podwyżek, a jeść trzeba. Znalazła niedaleko biura bar, w którym lunch kosztuje 15 zł. Jest to cena niezwykle konkurencyjna, jak na hipsterskie centrum Warszawy. W sąsiednich lokalach tyle samo trzeba wydać na filiżankę latte. Czasem jednak nie ma nawet tych 15 zł, zamawia więc zupę za 6 zł. - Jeśli zamówię oba dania i zrezygnuję z drugiego, mogę zjeść zupę nawet za 4 zł - tłumaczyła z dumą. Głód kultury znajoma zaspokaja podobnymi sposobami. Filmy ogląda w kinie Luna, bo w poniedziałki można wejść tam za dychę, wejściówki do teatrów załatwia przez znajomych, książki pożycza od przyjaciół. W klubach zamawia głównie wodę. Lubi szczególnie jedno miejsce, popularne wśród warszawskich artystów - podają tam wodę z owocami, ma więc napój i deser w jednym. Pośmialiśmy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Głodowe pensje ludzi kultury

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

07.11.2014

Wątki tematyczne