Ubiegły sezon przyniósł dwie ważne, głośne i co istotne, całkowicie odmienne inscenizacje "Dziadów". Z dramatem zmierzyli się znany z błyskotliwych interpretacji klasyki, Michał Zadara oraz wciąż jeszcze uchodzący za niegrzecznego chłopca polskiego teatru Radosław Rychcik - pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Betonowy szkielet budynku pośrodku ciemnego lasu. W niemodnym kapeluszu, z reklamówką w ręku, drobny cwaniaczek Guślarz (Mariusz Kilijan) rozpoczyna swe "czary". Wylękniony tłum biednie ubranych ludzi wypatruje kolejnej zjawy. Oto nagle na ostentacyjnie widocznej linie z sufitu zlatuje Dziewczyna (Sylwia Boroń). W ortalionowej kurtce, z petem w ustach, prosi młodzieńców, by ściągnąwszy ją w dół choć raz pozwolili "dotknąć ziemi". Groteskowo uśmiechnięty geniusz zbrodni rodem z komiksu o "człowieku nietoperzu" przyzywa kolejną ze zjaw. Na scenę wkracza filigranowa blondynka, w białej koktajlowej sukience, z pieprzykiem na policzku. Wspomina kolejne błahe miłostki. Ubiegły sezon przyniósł dwie ważne, głośne i co istotne, całkowicie odmienne inscenizacje "Dziadów". Z dramatem zmierzyli się znany z błyskotliwych interpretacji klasyki, Michał Zadara (Teatr Polski we Wrocławiu), oraz wciąż jeszcze uchodzący za niegrzecznego chłopca polskiego te