"Król Ubu" w reż. Jana Klaty w Narodowym Starym Teatrze. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Jan Klata reżyseruje w Starym Teatrze "Króla Ubu". Muzyka Jamesa Leylanda Kirby'ego jest świetna, nowe tłumaczenie Jana Gondowicza także, ale co chce osiągnąć reżyser tą autoparodią? "Grówno!" (fr. merdre!) - podobno to pierwsze słowo "Króla Ubu" oburzyło francuską publiczność z 1896 r. na premierowym spektaklu Alfreda Jarry'ego. Gdy w 2014 r. na grającego Ubu w Starym Teatrze Zbigniewa W. Kaletę spada pokaźna ilość sztucznego łajna, publiczność wita to lekkim uniesieniem brwi. Na salwy śmiechu przyjdzie czas za chwilę. Nowy "Król Ubu" to groteska na grotesce - jakby reżyser chciał przelicytować w sztubactwie autora, protoplastę surrealizmu. Rozgrywająca się "w Polsce, czyli nigdzie" wariacja na tragedie historyczne Szekspira (z "Makbetem" na czele) służy Klacie do kolejnego rozrachunku z narodową mitologią, a może mitomanią. Pytanie tylko, czy akurat te rzędy cyfr, do których rozliczania wziął się reżyser, nie są dawno w teatrze ob