"Straszny dwór" w reż. Krystyny Jandy w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Sześćdziesiąt lat temu łódzka scena operowa rozpoczęła działalność inscenizacją "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki. Jubileuszowo dzieło przywrócili do repertuaru Krystyna Janda (reżyseria) i Piotr Wajrak (kierownictwo muzyczne). Efekt? Owacje na stojąco Ryzyko było, bo opowieść o krzepkich braciach-patriotach, przedkładających po wojaczce uprawę roli nad dziewczęta, to antypody zainteresowania współczesnego odbiorcy. Do tego sztafaż historyczny, kontusz z żupanem i warstwa muzyczna, która nie znalazła międzynarodowego zrozumienia. Wybór Jandy na reżysera był doskonałym posunięciem marketingowym. Na szczęście jej nazwisko nie musi czego maskować. Spektakl sam się broni. Realizatorzy na pewno w tym pomogli, ale bez efekciarstwa. Pierwsze zaskoczenie - widowisko jest oszczędne plastycznie, miejscami wręcz ascetyczne. Kolorystycznie w kostiumach (Dorota Roqueplo) i dekoracjach (Magdalena Maciejewska) dominują szarość, biel i czerń. Ud