To, że Fredrowskie "Damy i huzary" zdecydował się wziąć na warsztat właśnie Janusz Nyczak wydawało mi się w pierwszej chwili nieco dziwne. Z innym przecież repertuarem kojarzyło się bowiem dotąd jego nazwisko. I na pewno nie ze zredukowaną w swej warstwie teatralnej, a przy tym pozbawioną bardziej subtelnych znaczeń i podtekstów, komedią. I pierwsze sceny przedstawienia w Teatrze Nowym zdawały się to potwierdzać. Zbyt długie pauzy aktorskie, rozciągane - jak to u Nyczaka - słowa i dialogi, i ten sznur z bielizną przecinający scenę, jakby żywcem wzięty od Goldoniego. Ale wraz z pojawieniem się zwariowanych nieco dam w starokawalerskim huzarskim gospodarstwie, z chwilą gdy stylowa jeszcze komedia, zaczyna przeradzać się w farsę, wszystkie te obawy i wątpliwości stopniowo rozpływają się i pierzchają. Przedstawienie Janusza Nyczaka jest bowiem rzeczywiście zabawne. I jest to też przedstawienie typowo aktorskie. Nie wykoncypowane a
Tytuł oryginalny
Na kryzys najlepszy jest Fredro
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 60