EN

24.09.2014 Wersja do druku

Bartosz Gelner: Nie chciałbym zostać zapamiętany jako ładny chłopiec, tylko dobry aktor

- Już w szkole dużo statystowałem. Za pierwszy epizod w "W11" dostałem 50 złotych, potem był epizod mówiony już za 150. Jaka to była kasa! Wszystkim stawiałem piwko. I nie tylko się tego statystowania nie wstydzę, ale uważam, że to była fajna szkoła - mówi Bartosz Gelner, aktor Nowego Teatru w Warszawie, w rozmowie z Mike'em Urbaniakiem z Gazety Wyborczej.

Ma dwadzieścia sześć lat, a na koncie już ważne role filmowe, jak choćby ta w "Płynących wieżowcach", oraz teatralne. Niedawno dołączył do zespołu Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego - w ten weekend premiera "Apokalipsy" w reż. Michała Borczucha z jego udziałem. Jak on to robi? Jak mówi mama Bartosza Gelnera: "Genu nie wydłubiesz". Ładnym ludziom jest podobno łatwiej. - Tego nie wiem, musisz spytać kogoś ładnego. Właśnie pytam. - Bardzo ci dziękuję, ale oprócz ładności musi być chyba jednak coś jeszcze. Myślisz, że uroda przekreśla talent? A skądże. - Może wróćmy do tego pytania za jakiś czas, jak już się pomarszczę. Nie chciałbym zostać na etapie domniemanej ładności, chciałbym to przewalczyć kolejnymi rolami. Z drugiej strony nie da się ukryć, że tak zwane warunki decydują o tym, jakie się dostaje role. Nie zagrałbyś Cetha [na zdjęciu] w "Kabarecie warszawskim" Krzysztofa Warlikowskiego albo Michał

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bartosz Gelner: Nie chciałbym zostać zapamiętany jako ładny chłopiec, tylko dobry aktor

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online/18.09

Autor:

Mike Urbaniak

Data:

24.09.2014