- Moim domem było i jest moje dzieło. Obraz, spektakl, teatr, scena - mawiał TADEUSZ KANTOR.
Bez Kantora Kraków nie byłby w okresie PRL-u "miastem na niepogodę", swoistą enklawą (nie tylko) artystycznej wolności. Ale i Kantor nie byłby być może Kantorem bez Krakowa - z jego głębokimi piwnicami, zagraconymi strychami, wąskimi ulicami. Kościołami i opuszczonymi synagogami. Z dziełami Wita Stwosza i Stanisława Wyspiańskiego, którymi był zafascynowany. Przywędrował tu już w 1934 r., by podjąć studia na ASP - u zafascynowanego Tatrami i Huculszczyzną Władysława Jarockiego, a przede wszystkim u Karola Frycza, twórcy nowoczesnej polskiej scenografii. Podczas okupacji - w domu pierwszej żony, Ewy Jurkiewicz - przygotowywał Teatr Niezależny, w różnych mieszkaniach wystawiając "Balladynę" Słowackiego i "Powró