EN

1.04.1993 Wersja do druku

"Cały czas... i jeszcze trochę"

Rozmowa Barbary Osterloff z Heleną Zelwerowicz-Orchoń

BARBARA OSTERLOFF: Aktorka, reżyser, pedagog, także dyrektor teatru i scenograf. Poznała Pani wszystkie te profesje. Proszę o tym opowiedzieć HELENA ZELWEROWICZ-ORCHOŃ: Wolę opowiadać o ojcu. To Zelwer był wielki. Ja zawsze byłam mikro. B.O.: Ale to Panią nazwał Orlicz, w pomnikowym "Polskim teatrze współczesnym", obiecującym talentem. I o Pani napisał Limanowski: "możemy być wdzięczni reżyserowi i dekoratorowi w jednej osobie, pannie Zelwerowiczównie, że stawia pierwsze kroki na scenie bez pompy, bez nadęcia, bez koturnów i bez tanich efektów (...). Zatem brawo, bo oto idzie dobra, rzetelna pracownica". H. Z.-O.: "Oberżystka" Goldoniego. Moje reżyserskie początki. Wilno. Ale miałam już wtedy za sobą egzamin, który uprawnia do wykonywania zawodu. Dzisiaj byłby śmieszny. Więcej wymaga się od reżysera. Pani pewnie myśli , że nazwisko ojca otworzyło mi drogę do teatru? B.O.: A było inaczej? H. Z.-O.: Niełatwo w każdym razie, nie�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Cały czas... i jeszcze trochę"

Źródło:

Materiał nadesłany

"Teatr"

Autor:

Barbara Osterloff

Data:

01.04.1993