W ostatni dzień wakacji urząd miasta zaprosił łodzian na teatralną imprezę w plenerze - "Łódź teatrem żyje". Na ustawionej w Pasażu Schillera scenie zaprezentowały się Arlekin, Nowy, Muzyczny i Powszechny.
W ustawionych naprzeciwko sceny namiotach pracownicy łódzkich instytucji opowiadali o repertuarze, rozdawali programy i ulotki i zachęcali do obejrzenia spektakli. Powszechny reklamował "Czad" Aleksandry Listwan, Pinokio pokazywał maluchom zwierzęce pacynki, a na stoisku Arlekina dzieci mogły potrzymać archiwalne lalki. Krzesełka przed sceną zaczęto zajmować już po godz. 15. Jako pierwszy, o godz. 16, zaprezentował się teatr Arlekin. Waldemar Wolański, dyrektor, postawił na zaznajomienie widzów z różnymi typami lalek. Na pierwszy ogień poszła kukła ze spektaklu "O żabce, co nie została królewną". - Animowana patyczkiem. Wcale nie jest bohaterką pozytywną. To brzydka ropucha, ale żeby się o tym przekonać, trzeba obejrzeć całe przedstawienie - zachęcał Wolański. Po żabie na scenę wyszedł Czerwony Kapturek. - To dziwna lalka, z rękoma i nogami z gumy. Nazywamy ją lalką hybrydową, bo nie wiadomo co to: ani kukła, ani jamajka, ani marionetk